Prawie na finiszu, ale czy to meta?

Jest i trzeci BEP

Trzeci cykl okazał się podobny do poprzednich. Nie było żadnych nowych rewolucji… Jedyną różnicą było większe osłabienie niż poprzednio.

Pierwszy i drugi dzień znów były w miarę ok, od trzeciego dnia mnie zmiotło i tak już do końca pobytu.

W nosie bombardowanie zapachami, o ustach i żołądku nie wspomnę. Pisk kółek wózka dalej działa na mnie jak płachta na byka, a raczej bardziej dosadnie to jak palce na gardło 😀

Mimo, że tym razem bardziej mnie to wszystko męczy niż poprzednio to jednak jest coś co powoduje, że jest ciężej, ale lżej.

Mam cholernie wielką nadzieję, że to ostatni cykl i że skorupiak pożałował, że się do mnie dobrał!

Wyniki markerów też na to mogą wskazywać:

Beta-HCG spadł z ponad 110 mIU/ml do wartości poniżej 0,1 mIU. Pozostałe dwa markery (APF i LDH) też już są w granicach normy.

Jednak same markery, chociaż ewidentnie pokazują, że to świństwo zareagowało na leczenie, nie dają pewności wygranej bitwy. To dopiero będzie wiadomo po kontrolnym badaniu tomografii komputerowej. Ale jeszcze nie czas no to badanie.

Wychodząc po kolejnym długim pobycie za szpitala cieszyłem się niezmiernie. Mimo, że znów czułem się jak gówno i wiedziałem, że przez kolejne 3 dni praktycznie nie wstanę z łóżka to jednak byłem szczęśliwym gównem 🙂 Przecież trzy dni to nie wieczność, dam radę…

Wróciłem do domu, wstałem z łóżka dwa dni później, by… pojechać do szpitala na dolewkę.

Te pierwsze dolewki po pobycie w szpitalu dają mi chyba najbardziej w kość. Jeszcze się nie zdążyłem pozbierać, a tu znów muszę czekać w kolejkach kilka godzin na podanie leku. Dobrze, że po przyjęciu na oddział pozwalają mi położyć się w sali chemii jednodniowej.

Oczekując na lek poprosiłem lekarkę o kroplówkę, żeby może mnie trochę postawiła na nogi…

Dostałem kroplówkę, żyłami łyknąłem też bleomycynkę i pojechałem do domu. Zgodnie z moim kalendarzykiem jutro powinno być już dużo lepiej! 🙂

A jednak jeszcze jeden bonus na mnie czeka

No i rzeczywiście, zgodnie z moimi przewidywaniami sobota przyniosła mi ulgę. Chociaż nie do końca. Pojawiło się coś nowego – kaszel.

Niby powiecie, no ten już nie ma na co narzekać :p

Problem w tym, że kaszel który mnie dopadł nie odpuszcza mi dniami i nocami.

Z każdym dniem jest co raz gorzej. Umówiłem się do laryngologa, dostałem leki przeciwkaszlowe. No ale nie pomogły mi w ogóle. Kaszel nie pozwala mi spać i to jest najgorsze.

Zajadam się lekami przeciwkaszlowymi i nasennymi, żeby jakkolwiek funkcjonować. Może coś w szpitalu na kolejnej dolewce na to poradzą? No nic, dam radę, muszę dać.

A tak z innej beczki to trochę mnie jednak ta chemia strzaskała. Spojrzałem w lustro i stwierdziłem, że najlepiej nie wyglądam 😀

Może jakby trochę gębę przypudrować to i kolorków bym nabrał :p No i sorki za słabą jakość, ale chyba nawet telefon się mnie wystraszył 😀 😀 😀

Ostatnia dolewka? W końcu!

No i nadszedł TEN dzień! Dzień ostatniej dolewki. Przewidziano 3 cykle. Dziś ostatnia dolewka trzeciego cyklu 😀

Jak zwykle pojechałem do szpitala, jak zwykle czekam w kolejce, badania i wizyta lekarska.

Lekarce powiedziałem o moich kaszlowych przypadłościach, w sumie to próbowałem mówić przerywając słowami nieustający kaszel.

No i zonk…

Miało być dziś ostatni raz… Miało być tak pięknie…

Po raz pierwszy od początku leczenia usłyszałem: “Niestety, chemii dziś nie podamy…”

Zamiast tego z podejrzeniem zapalenia płuc po bleomycynie wylądowałem na prześwietleniu klatki i spirometrii…

Emocje są tym większe, że zapalenie płuc po bleomycynie wiąże się z ryzykiem ich zwłóknienia. A to już jest proces nieodwracalny.

No ale ja miałbym się tak łatwo poddać? Nie po to tyle chemii w siebie wlałem, żeby teraz na finiszu odpuścić!

Badania na szczęście wykluczyły podejrzenia. Zamiast zapalenia płuc wyszło zapalenie krtani. Dostałem antybiotyk i steryd. Na ostatnią dolewkę mam przyjść za 4 dni. A potem już “tylko” TK i weryfikacja skutków leczenia. Opcje będą dwie… finisz, albo dalsza walka w postaci wycinania wszystkiego co po leczeniu przetrwało…

 

 

7 thoughts on “Prawie na finiszu, ale czy to meta?

  1. Finisz, Kolego, finisz!
    a uroda powróci;))

    1. Już powróciła! 🙂

    2. Dzięki 😉

  2. Oj bidoku… Ale Cię wymęczyło… 🙁
    Ma być dobrze! Nie przyjmuję innej wersji!
    Mocno za Ciebie trzymam kciuki!
    Buziaki! :*

    1. Już nie jest tak źle 😉 Z resztą mimo dosyć męczącego leczenia można to jakoś przeżyć. Wkrótce kolejny wpis, ale na razie nic więcej nie zdradzę 😉

  3. Drogi Tobiaszu, przeczytałam twoją historie z rakiem. Cieszę się,że ukończyłeś już to cholerstwo i wierzę, że ze skutkiem.
    Mój bratanek jutro idzie na pierwszy cykl chemii a ma mieć dwa cykle. Ma 19 lat.
    A najśmieszniejsze w tym wszystkim, że jego tata też ma raka tylko innego rodzaju, a ja też jestem po leczeniu 1.5 roku chemioterapii i 35 naświetlan radioterapii. Ten …skorupiak …jak go nazywasz nie chce się odpierniczyć od naszej rodziny. Zabrał mi już brata i mamę i inna choroba syna.
    Mam nadzieję…nie…wierzę ,że pokonacie tego dziada…..pozdrawiam Renata

    1. Dzięki Renata, leczenie przyniosło całkowitą regresję. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
      Mam też nadzieję, że i u Was wszystko się unormuje, a to dziadostwo da Wam w końcu spokój!
      Życzę dużo zdrowia Wam wszystkim i trzymam mocno kciuki. Pozdrów bratanka ode mnie. Dwa cykle szybko zlecą!
      Pozdrawiam
      Tobiasz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *