Nie tylko pawie moją zmorą
Lato w pełni, chciałoby się robić tyle fajnych rzeczy… No cóż, po dwóch cyklach intensywnej chemii morfologia świruje, organizm osłabiony no i zalecenie lekarskie unikania dużych zbiorowisk ludzi, żeby nie załapać jakiegoś świństwa.
Mój świat ograniczony jest zatem głównie do czterech ścian i mojego balkonu. No i oczywiście wizyt w szpitalu – swoją drogą mam unikać zbiorowisk ludzi, a wiadomo że szpitale świecą pustkami. Taki mały paradoks ?
Pamiętacie moją ostatnią historię z pawiem? Oprócz pawia uwzięły się na mnie też inne ptaki.
Krzątam się po balkonie, sprzątam i podlewam kwiaty. Nie powinienem w sumie się za bardzo wystawiać na słońce podczas chemioterapii, tym bardziej z moją gładką i błyszczącą łysiną, ale jest jeszcze wczesna pora, wiec słońce chyba mi nie zaszkodzi.
Główna część balkonu jest zadaszona balkonem powyżej, druga część jest odsłonięta i tam właśnie trzymam swoje roślinki.
I tak sobie podlewam te roślinki, aż tu nagle chlup…
By to szlag – w totka nie wygrałem, za to dorwał mnie skorupiak, wieźli mnie na operację dwa razy z powodu awarii w szpitalu, a teraz do tego wszystkiego spadła na mnie gołębia bomba i to w momencie kiedy jestem totalnie łysy 😀
Dobrze, że chociaż patrzyłem w dół a nie w górę ?
Na sprawcę słynęły bluzgi, tona bluzgów. No ale mogłoby być tych bluzgów nawet sto ton – i tak byłem w gorszej sytuacji, bo po mojej łysinie spływało właśnie coś innego.
Mam nadzieję, że to na szczęście przed trzecim cyklem…
Starcie BEP, wydanie trzecie
Nadszedł ten dzień, kiedy znów muszę pojawić się w szpitalu. Zaczynam trzeci cykl. Lekarce powiedziałem o swoich wątpliwościach – wątpliwościach czy dam radę znowu przez to przechodzić. Ale idę na ten cykl z myślą, że będzie to ostatni. Tyle przynajmniej było pierwotnie przewidziane.
Potem badania, które pokażą co dalej.
“Młody” (bo tak mnie tu wszyscy nazywają) jest więc po raz kolejny na oddziale.
Jak zwykle najpierw badanie krwi, potem EKG, wywiad lekarski i zielone światło na podanie chemii.
Wenflonik już jest, wężyki podpięte, cisplatyna i inne fajne związki już się we mnie leją.
Zobaczymy jak to zniosę tym razem…
Oczywiście, że na szczęście, ptaki wiedzą, kogo uraczyć:)
A jak się czujesz? tylko wtedy ten raz Cię tak zemdliło?
Z tym ptakiem co Ci nataptał – umarłam – zwizualizowałam sobie i usłyszałam nawet dzwięk białej farby na twojej pecynce:-)
Przepraszam, że tak długo czekałaś na moją odpowiedź. Dziękuję, czuję się dobrze. Mdliło mnie praktycznie cały czas podczas wlewów i kilka dni po. Ale to był jedyny paw :p
Tobiasz, wszystko ok? Czekam na Kolejny wpis! Trzymaj sie!
Cześć Majka,
dzięki – wszystko ok. Dużo ostatnio się działo i troszkę zaniedbałem następne wpisy. Przepraszam i obiecuję poprawę 🙂 Zabieram się za pisanie i mam nadzieję, że w sobotę lub niedzielę wrzucę dalszą część mojej skorupiakowej historii. Pozdrawiam!